sobota, 30 sierpnia 2014

menu inspiracje - kolacja

Z kolacją zawsze mam największy problem. Kończę pracę zawsze po 20ej, więc zanim dotrę do domu i siądę do jedzenia, jest już prawie 22. Co wrzucić na ząb po długim dniu pracy, żeby zaspokoić głód i zregenerować siły, ale nie przesadzić z ilością i kalorycznością? No i oczywiście żeby przygotowanie posiłku nie zajęło zbyt dużo czasu! Oto moje propozycje:


1. Zupa krem z buraczków z pieprzem cayenne, bazylią i odrobiną sera brie - rewelacja! ostatnio zaczynam "przepraszać" znienawidzone w dzieciństwie produkty (jednym z nich był dotąd burak pod każdą postacią).
2. Wafle ryżowe z sałatą, szynką, serem brie i ogórkiem.
3. Kanapki z pełnoziarnistego chleba razowego z bazyliowym pesto, serem brie i świeżą bazylią + gotowana kukurydza - kolejny "przeproszony" po latach produkt.
4. Pieczony łosoś z przyprawami + szparagi, sałata i pomidorki cherry.
5. Wczorajsza kolacja na szybko - makaron z sosem pomidorowym (cebula, czosnek, trochę szynki, puree z pomidorów, świeża bazylia i odrobina żółtego sera) - uwielbiam!
6. Dzisiejsza eksperymentalna zupa krem z brokułów i jarmużu (dziś po raz pierwszy w mojej kuchni), która podjeżdża trochę krupnikiem, bo po zmiksowaniu dodałam trochę kuskusu żeby była bardziej pożywna. Orzechy piniowe i ser brie dopełniły kompozycję :)

Wszystkie zdjęcia pochodzą z ostatniego tygodnia, dlatego produkty się powtarzają (np. ser brie, na którego punkcie mam totalnego fioła, więc raz na jakiś czas kupuję sobie "kawałek":). Nie lubię, kiedy cokolwiek się u mnie marnuje, więc staram się rozsądnie robić zakupy i mądrze wykorzystywać kuchenne zapasy. Staram się przewidzieć na co w najbliższym czasie mogę mieć ochotę i nie kupować więcej, niż jestem w stanie zjeść w ciągu najbliższych kilku dni. W ten sposób oszczędzam pieniądze i mam czyste sumienie:)

No i zakochałam się ostatnio w DAKTYLACH!!! Że też wcześniej śmiałam twierdzić, że wręcz ich nie lubię! W moim ulubionym sklepie w organiczną żywnością trafiłam na tak świeżą partię daktyli, że smakiem i konsystencją przypominają najprawdziwsze cukierki - krówki! Takie mordoklejki, pysznooości! Miałam z nich wyczarować fit ciacha, ale właśnie z torebki znikł ostatni :)

Ostatnio dużo się u mnie dzieje, trochę problemów osobistych i generalnie totalne zawirowanie. Trochę mi się życie pokomplikowało, plany na przyszłość, jestem w trakcie rozstania po trzyletnim związku, mój wewnętrzny spokój i opanowanie zostało wystawione na próbę i w sumie chyba powinnam być podłamana, czy chociaż smutna? przygnębiona? zagubiona? A wręcz promienieję i w ciągłym biegu nie daję się dopaść smutnej rzeczywistości. Wreszcie dociera do mnie, że muszę wreszcie zacząć myśleć o sobie, zamiast ciągle zbawiać świat. To nic, że jestem w obcym kraju teraz już zupełnie sama, mam problem ze znalezieniem mieszkania i określeniem czego tak naprawdę chcę od życia - musi czasem być totalnie do dupy, żeby za chwilę docenić jak może być wspaniale gdy zła passa pójdzie precz :)
I w nagrodę za to, że taka jestem dzielna i silna, przekłułam sobie dzisiaj sutek! Dżejzys... My, kobiety, to jednak lubimy cierpieć... :)

Pozdrawiam ciepło - Maciejkowa :)


poniedziałek, 25 sierpnia 2014

tak bardzo egzotycznie!

O takie piękne, duże i napakowane słodziutkim miąższem marakuje zakupiłam ostatnio w moim ulubionym sklepie z organiczną żywnością :) I znów moja poranna owsianka nabrała nowego wymiaru - chyba nigdy mi się nie znudzi!


P.S: "chipsy" kokosowe też są mega - przetestowane w owsiankach, jako posypki na omletach, w sałatkach owocowych i same jako przekąska do pochrupania - polecam!

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

zdrowe zakupy

Znowu zaszalałam sobie w sklepie ze zdrową żywnością - jak ja lubię nowości!


Nooo... z czerwonej fasoli mam zamiar upiec jutro muffinki. Suszone figi i żurawiny lubię mieć zawsze pod ręką w ramach dodatku do kulinarnych eksperymentów lub jako przekąskę. Płatki kokosowe i jagody goji przydadzą się do owsianki i zdrowych deserów. Ksylitol i syrop z agawy na osłodę. O nasionach chia muszę jeszcze trochę poczytać, ale zamierzam włączyć je do mojej diety już jutro w formie zdrowego deseru. A proteinowy chleb niskowęglowodanowy był bazą mojej dzisiejszej potreningowej kolacji:


Kanapuchy ze świeżą bazylią, serem feta, szynką, jajkiem i pomidorkami - pycha!
Chleb zajeżdża trochę, hmm... winem? Ale generalnie jest całkiem smaczny, zwłaszcza w towarzystwie ulubionych dodatków :)

Miłego wieczoru - Maciejkowa :)

niedziela, 17 sierpnia 2014

menu inspiracje - lunchboxy

No, bo z tym zazwyczaj jest największy problem...
Nie wiem jak Wy, ale ja spędzam w pracy 9 godzin dziennie, więc zawsze staram się zabierać z domu jeden bardziej treściwy posiłek + dwie przekąski. Co więc powinniśmy zabrać ze sobą do pracy, na uczelnię czy gdziekolwiek indziej, żeby w przypływie uczucia głodu nie sięgnąć po jakieś szybkie świństwo? Już spieszę z pomocą :)


1: sałatka, mix orzechów i jabłko
2. borówki zmiksowane z jogutem na ryżu basmati z rodzynkami i orzechami pinii + kanapki z mnóstwem dobroci
3. zupa (z poprzedniego dnia), orzechy arachidowe i suszone figi + pomarańcza


1. orzechy i suszone morele
2. sałatka z papryką, oliwkami, serem feta i pesto
3. jabłko i woda


1. twarożek z papryką, pomidorkami, oliwkami i świeżą bazylią,
2. twarożek z jogurtem naturalnym i rodzynkami + wafle ryżowe,
3. sałata z rzodkiewką, pomidorkami, serem brie i pesto
4. sałata z papryką, wędzoną makrelą, oliwkami i pomidorkami
5. musli z actimelem :)
6. granola z mrożonym jogurtem i borówkami (taki mały cheat meal)

A tu jeszcze pomysł na bardzo szybkie jedzonko do pracy:
Do lunchboxa wrzucamy garść sałaty (1), trochę ryżu wymieszanego z łyżeczką bazyliowego pesto (2), pół małego kubeczka jogurtu naturalnego i pół małej puszki groszku konserwowego (3), pół puszki tuńczyka (4) i kilka pomidorków cherry. Zamykamy pudełko i w drogę - sałatka wymiesza się sama :)


Wbrew pozorom, przygotowanie lunchboxów na cały dzień zajmuje dosłownie kilka chwil i choć na początku ciężko się do tego zmobilizować, szybko wpada w nawyk :)
Dajcie znać, czy pomogłam choć trochę.

Pozdrawiam ciepło - Maciejkowa :)

sobota, 9 sierpnia 2014

taaaki luźny tydzień

Co za tydzień - szalony i pełen wrażeń - miłe spotkania, wypady tu i ówdzie, zakupy, kawkowanie i ploteczki :) Trochę zaniedbałam treningi i pozwoliłam sobie na więcej w kwestii posiłków, ale nie mam zamiaru pluć sobie w brodę, a co!

W poniedziałek zaliczyłam moje pierwsze załamanie w związku z Insanity - szósty tydzień wyzwania zaczęłam treningiem Max Interval Circuit i pierwszy raz nie miałam siły dobrnąć do końca - po 35 minutach przeskoczyłam na stretching i dałam sobie spokój. Czyżby zmęczenie?
We wtorek były lody i traditional Irish Stew (jagnięce udo, sos z marchewki i czegoś tam, ziemniory i soda bread, yay!) i hasanie poza domem do czwartej rano, więc trening nie doszedł do skutku.
W środę byłam na treningu inspirowanym Insanity w jednym z dublińskich klubów fitness, było mega!!! Wśród ludzi wszystko nabiera zupełnie nowego wymiaru - chcę więcej! Do domu wróciłam lepiąca od potu i rozemocjonowana jak dziecko :)
W czwartek nie było hasania, wzorowo zaliczyłam trening Max Recovery :) I zdarłam sobie łokcie na plankach, auuu!
A wczoraj w pracy pochłonęłam kubełek lodów z kolegą a potem nuggetsy i fryty przy piwku, więc cheat meal day na maxa, bez treningu :/

Ale ale! Wystarczy tego "dobrego", już teraz wracam na właściwą ścieżkę - dziś owsianka z tartym jabłkiem i cynamonem na śniadanie i zdrowe jedzonko do pracy, a w lodówce czeka brokułowa zupa krem na kolację. Wieczorem nadrobię też opuszczony wczoraj trening :) Jupi!


Pozdrawiam ciepłooo - Maciejkowa :)

niedziela, 3 sierpnia 2014

podsumowanie miesiąca

No i ani się obejrzałam jak pyknęło mi pół roku mojego nowego lajfstajlu :)

Chyba nigdy w życiu nie czułam się lepiej i nieskromnie stwierdzę, że chyba też nigdy lepiej nie wyglądałam :) Nauczyłam się zdrowo jeść - jeść mądrze. Nie jest to absolutnie żadnym wyrzeczeniem z mojej strony, eksperymentuję w kuchni i sama siebie zaskakuję wciąż nowymi kulinarnymi, zdrowymi i pysznymi niespodziankami :) Doedukowałam się też trochę w kwestii zbilansowanej diety i proporcji składników odżywczych oraz treningów żeby przypadkiem sobie nie zaszkodzić, więc myślę, że z czystym sumieniem mogę co jakiś czas podrzucić i Wam jakąś radę.

Wczoraj minął również pierwszy miesiąc mojego wyzwania Insanity - już spieszę z moją opinią na jego temat! No więc tak - od początku przyjęłam sobie, że ponieważ treningi są naprawdę ciężkie i intensywne, nie ma sensu robić niczego na wyścigi i zbyt mocno się eksploatować, dlatego zamiast 6 dni treningu tygodniowo, robię 5 (wszystko zapisane w tabelce). Treningi, które sobie "odpuszczam" wykonam po skończeniu całego programu, czyli moje wyzwanie wydłuży się o trzy tygodnie. Bo przyjemności trzeba sobie przecież dawkować :)
Po pierwszym miesiącu mogę powiedzieć tyle: JEST MOC!!! Jest pot, jest ból, są chwile zwątpienia, ale przede wszystkim olbrzymia satysfakcja! Kooocham to, co robię i jestem z siebie niesamowicie dumna, że nie ominęłam ani jednego zaplanowanego treningu, bo każdego kolejnego wręcz nie mogę się doczekać, jupi!
Druga sprawa - efekty. To niesamowite, jak szybko ciało poddaje się wyzwaniu, jak szybko poprawia się kondycja i jak szybko widać zmiany! Nooo, a z moim zapałem i pozytywnym nastawieniem czuję, że sześciopak to tylko kwestia czasu :)


Pozdrawiam ciepło znad mojej mega wypasionej kolacji - papryki nadziewanej kurczakiem z ryżem i pieczarkami, zapiekanej z mozarellą i ziołami, mniam! - Maciejkowa