czwartek, 23 czerwca 2016

Podsumowanie 10-dniowego detoxu koktajlowego

No dooobra, bez zbędnych ceregieli ruszam z podsumowaniem ostatnich dziesięciu dni mojego życia.

JAK BYŁO?
No, nie powiem, że lekko - ssanie w żołądku, lekkie osłabienie, walka ze sobą żeby przetrwać i nie rzucić się na jedzenie. Wąchałam absolutnie wszystko co tylko wpadło mi w ręce, przygotowując normalny posiłek dla chłopa czy siedząc w towarzystwie znajomych pijących napoje wyskokowe i chrupiących chipsy. Dałam radę :P

EFEKTY:
- lepsze samopoczucie (być może podbite niesamowitą dumą z siebie, że dałam radę i ani razu się nie złamałam),
- zdrowsza, gładsza skóra i bielsze zęby??? - być może to efekt odstawienia kawy,
- nareszcie zeszła mi woda z ciała, mam normalne kostki, nadgarstki, twarz nie jest już zalana, ładnie wyszczuplała,
- 4,3 kilo w dół i kilka centymetrów mniej tu i tam (choć po zapewnieniach autorki książki i wpisach na fb dziewczyn które się za to zabrały spodziewałam się ciut więcej).

CO DALEJ?
Teraz przede mną trzy dni stopniowego schodzenia z płynów do pokarmów stałych i kolejny bezalkoholowy weekend. Traktuję ten detox jako początek nowej drogi. Po dwóch latach nie oszczędzania się pora wrócić do zdrowych nawyków. Zdrowe odżywianko przez cały tydzień i zachciankowa sobota wydaje mi się dobrą opcją.

detox - dzień 10

Jupijajeeej! Wytrwałam! Jutro mierzenie, ważenie i wnioski końcowe ;)

wtorek, 21 czerwca 2016

detox - dzień 6, 7 i 8

Koktajle pyszne, ja coraz lżejsza, chyba żołądek mi się kurczy na maxa bo nie czuję już wilczego głodu i daję radę bez problemu. Tylko wącham wszystko jak jakaś jedzeniowa narkomanka - chleb, kiełbasę, ser... :P

niedziela, 19 czerwca 2016

detox - dzień 5

Jestem już po półmetku detoxu i z dnia na dzień czuję się lepiej :) Może to też kwestia psychiki, że tak dzielnie trzymam się rozpiski i nie grzeszę (nawet siedząc w gronie znajomych pijących piwko i chrupiących chipsy). Nareszcie przeżyłam dzień nie będąc non stop głodną, więc jest dobrze :) Schodzi mi woda z organizmu, widzę to bardzo szczególnie po twarzy i dłoniach. Odkrywam na nowo prawdziwy smak warzyw - kalarepka to moje nowe uzależnienie :D

sobota, 18 czerwca 2016

detox - dzień 4

Podobno koktajl czwartego dnia miał być niezdatny do picia, a mi smakował bardzo! Jestem jakaś dziwna? :D W dalszym ciągu wszystko ze mną ok, tylko ciągle chce mi się jeść i mimo że piję ogromne ilości wody - wciąż chce mi się pić! Dawno nie jadłam selera naciowego, jest pycha! Chrupałam cały wieczór :P
Centymetry lecą na pewno bo czuję to choćby po ubraniach, ale wytrwale się nie mierzę :)

piątek, 17 czerwca 2016

detox - dzień 3

Z dnia na dzień czuję się coraz mniej opuchnięta, ale od czasu do czasu pobolewa mnie głowa. Wieczorami szybko odpływam i śpię rewelacyjnie. Wciąż jestem głodna, ale chrupanie marchewek i pestek załatwia sprawę (choć tęsknię za zupą albo chociaż sałatką z fetą i oliwkami). W każdym razie trzymam się dzielnie i wytrwale czekam na dalsze efekty :)

czwartek, 16 czerwca 2016

detox - dzień 2

Eee, nie jest wcale tak źle na tym detoxie :P Co prawda przez cały dzień chodziłam głodna i podgryzałam pestki słonecznika kiedy się tylko dało, ale za to jakoś tak lekko się czuję. A popołudniowe jajko na twardo bez soli smakowało mi jak nigdy :D
Ciężko cokolwiek powiedzieć po zaledwie dwóch dniach, ale poza lekkim bólem głowy nic szczególnego się ze mną nie dzieje. Śpię dobrze, sikam co chwila i wypróżniam się na zielono.

wtorek, 14 czerwca 2016

detox - dzień 1

Pierwszy dzień mojego detoxu właśnie dobiega końca.
Zgodnie z radami autorki wyzwania w ciągu dnia wypiłam trzy porcje koktajlu, dużo wody, a w międzyczasie pochrupałam jeszcze troszkę orzechów i pestek słonecznika. Udało mi się przeżyć dzień bez kawy i nawet jakoś szczególnie nie ubolewam z powodu jej odstawienia :)
Póki co czuję się świetnie, nie jestem głodna, tylko ciągle chce mi się pić.
Nooo...

poniedziałek, 13 czerwca 2016

10-dniowy detox koktajlowy

Hmmm... sama się siebie tutaj nie spodziewałam po tak długiej przerwie :P A przez ten czas, kiedy mnie tu nie było wydarzyło się tak wiele, że aż nie chce mi się wszystkiego tutaj przytaczać. Przez problemy zdrowotne doszło mi trochę kilogramów, choć być może to usprawiedliwienie dla lenistwa, obżerania się całym shitem tego świata (łącznie ze słodyczami) i wieczorów przy alkoholu :P Eee tam, raz się żyje, wszystko jest dla ludzi i nie ma co się za to karcić, ale trzeba też liczyć się z konsekwencjami, a te niestety dają się we znaki.
Ostatnio głośno o "10-dniowej zielonej diecie koktajlowej", słyszałyście o niej? Zachęcona przez koleżankę zaczynam ten detox dzisiaj. Waga zastrzeliła mnie wynikiem, centymetr też, zdjęcia tym bardziej, ale jakoś tak mi się w głowie ostatnio poukładało że nawet nie potrafię się nienawidzić, więc jest dobry start :) Bardziej od nadprogramowych kilogramów męczy mnie opuchnięte ciało (efekt odkładania się wody w organizmie), ból pod kolanami, ogólne zmęczenie oraz brak energii. Przede mną 10 dni picia koktajli, wody i oczyszczających herbatek, 10 dni bez stałych pokarmów, bez kawy, bez nabiału, podczas którego mój organizm ma oczyścić się z toksyn i zalegających "brudów", pozbyć się wody i (jak zapewnia autorka) od 4,5 do 7 kilogramów.
No tooo... czas start!