środa, 2 kwietnia 2014

podsumowanie miesiąca

Jak wszyscy to wszyscy :)
U mnie każdy kolejny miesiąc zmagań żywieniowo-treningowych zaczyna się właśnie drugiego, a więc zaraz po przebudzeniu wskoczyłam na wagę i odnotowałam spadek masy ciała o kolejne 1,5kg, jupi! Może nie jest to jakiś szalony wynik, ale dla mnie zdecydowanie satysfakcjonujący, ponieważ jeszcze raz podkreślam: nie zależy mi na "wyżyłowaniu się", wyjałowieniu organizmu na siłę celem osiągnięcia jak najlepszego wyniku, to nie chwilowe wyrzeczenie które ma doprowadzić do konkretnego efektu i skończyć się jak najszybciej wielkim, głośnym "uff!". To mój nowy, przemyślany sposób na życie, dzięki któremu chcę przede wszystkim długo być zdrowa i pełna energii oraz czuć się tak rewelacyjnie jak teraz. A że idzie za tym również wysmuklenie ciała i poprawa kondycji skóry, czyli ogólne korzyści widoczne gołym okiem, których efektem jest wyższa samoocena, akceptacja własnej osoby i pewność siebie - wniosek nasuwa się sam - SAME KORZYŚCI, a ile przyjemności :)
W tym miesiącu nie próżnowałam, ilość i częstotliwość treningów zawarłam w tej tabelce:


Rodzaj treningu który wybierałam każdego dnia zależny był przede wszystkim od mojej kondycji i samopoczucia. Poniżej moje odczucia związane z tymi, które wypróbowałam w tym miesiącu:

A6W zdecydowanie nie przypadła mi do gustu (a nie było to moje pierwsze podejście do tego programu, kilka lat temu udało mi się dojść chyba do 9 dnia), dla mnie zdecydowanie zbyt ciężki, zresztą na sześciopaku raczej mi nie zależy :)
Body Jam - jednorazowa przygoda "na wesoło", którą być może jeszcze kiedyś powtórzę, bo nie wymaga jakiejś wyjątkowej kondycji czy umiejętności, a jest całkiem sympatyczny i lekki (mimo że chwilami całkiem energiczny) :) link <<< TU >>> 
Callanetics bardzo pozytywnie mnie zaskoczył, cudownie wpływa na postawę, poprawia koordynację ruchów, uspokaja i relaksuje. Z pewnością zagości na stałe w moim programie treningowym jako poranna rozgrzewka lub trening na słabszy dzień :) link <<< TU >>>
HIIT zrobiłam w tym miesiącu pierwszy i jedyny raz, później przez potworny ból pleców wolałam trochę odpuścić. Dał mi niezły wycisk i kupę satysfakcji, na pewno do niego wrócę, bo to niezła lekcja pokory :) link <<< TU >>>
Pilates uwielbiam, jest bardzo kobiecy, spokojny i również bardzo relaksujący. Mój ulubiony zestaw ćwiczeń macie <<< TU >>>
Skalpel Chodakowskiej (podstawowy) na prawdę polubiłam, w ciągu 40 minut można ruszyć mięśnie całego ciała, ale nie jest jakoś szczególnie męczący. Po 12 treningach mogę śmiało powiedzieć, że robi się go całkiem przyjemnie :) link <<< TU >>>
Skalpel Wyzwanie lubię trochę mniej za względu na wypady, których nie znoszę i planki, które trwają dla mnie zdecydowanie za długo. Ot, widocznie nie mam jeszcze zbyt dobrej kondycji do tego typu treningów, ale udało mi się zrobić 5 pełnych treningów :) link <<< TU >>>
Turbo Jam (podobnie jak Turbo Fire o którym pisałam jakiś czas temu) jest dla mnie treningiem bardzo słabym technicznie, ale zmuszającym do ruchu. To bardzo energiczne cardio, przy którym hektolitry potu leją się strumieniami a serce mało nie wyrwie się z piersi. Nie przepadam za tego rodzaju aktywnością, ale raz na jakiś czas w ramach rozładowania emocji i zużycia zbyt dużego zapasu energii na pewno spróbuję :) link <<< TU >>>

A teraz trochę o jedzonku. Melduję, że jestem z siebie baaardzo zadowolona! W ciągu tego miesiąca tylko raz uległam głupiej pokusie zjedzenia garści ohydnych chipsów i raz skusiłam się na wrapa. Żadnych słodyczy, słonych przekąsek czy fast foodów, żadnych słodzonych napojów (zresztą nigdy za nimi nie przepadałam) - nie czuję chęci do tego typu rarytasów odkąd odkryłam, że w ramach alternatywy można szybko i łatwo przygotować zdrowy i pełnowartościowy posiłek którego zjedzenie nie dostarczy nam wyrzutów sumienia i dodatkowych centymetrów tu i ówdzie. Jeśli chodzi o alkohol to ze trzy razy byłam ze znajomymi w pubie, gdzie nie odmówiłam sobie piwa, słodkiego drinka czy baby guinnessa, za którym wręcz przepadam! Plus może ze dwa razy lampka białego wina - alkoholiczki to raczej ze mnie nie będzie :) Generalnie jeśli chodzi o dietę, to nie wpadam w paranoję, staram się jeść to, na co mam ochotę, ale w rozsądnych ilościach i z głową. Nie liczę kalorii, nie odmierzam gramatury konsumowanych posiłków i nie mam fioła na punkcie kupowania wyłącznie produktów odtłuszczonych i niskokalorycznych. Jedzenie musi być przede wszystkim przyjemnością i tego będę się trzymać :)
Poniżej kilka moich marcowych wariacji śniadaniowych:


A teraz pora na fotki poglądowe:


Konkretnego planu na kwiecień nie mam, planuję jednak, aby nie był gorszy od marcowego a będzie cudownie! Czego sobie i Wam życzę :)
Dobranoc!

2 komentarze:

  1. Pięknie Anula wyglądasz a będzie jeszcze lepiej :) oprócz efektów i cudownego samopoczucia dajesz motywacje i to jest super ;-) Moja propozycja na kwiecień: może jakiś plener :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, spoko pomysł z tym plenerem! Tylko chyba wolałabym z kimś, a nie sama - przyjeżdżaj do mnie!!! :D

      Usuń