wtorek, 13 maja 2014

100 dni !!!

Wczoraj minął dokładnie SETNY dzień mojego "nowego życia"! Pora na podsumowanie tego czasu :)

100 dni temu założyłam swój fit dziennik, dzięki któremu wiem wszytko - co jadłam, co i jak ćwiczyłam, jak się czułam, co było dla mnie trudne i jakie robiłam postępy. Polecam serdecznie tę formę "kontroli" wszystkim początkującym - pomaga wyeliminować zjawisko wyrzutów sumienia :)

100 dni temu kupiłam sobie pierwsze profesjonalne buty do ćwiczeń i pierwszy raz byłam na siłowni!

Od 100 dni:

- trzymam się zdrowej zasady jedzenia 5 posiłków, co jest dla mnie rewelacyjnym rozwiązaniem, bo uwielbiam jeść! Nie chodzę więc głodna, a tym samym nie czuję żebym była na jakiejkolwiek diecie :)
- analizuję to, co jem i jakich wartości mi to dostarcza, staram się jeść pełnowartościowe i zróżnicowane posiłki, unikam produktów przetworzonych i "pustych kalorii";
- zaczęłam sama gotować i przygotowywać sobie jedzenie do pracy;
- odkryłam prawdziwy smak potraw, bez soli i cukru;
- nie boję się eksperymentów - poznaję nowe smaki, nowe produkty, owoce i warzywa których nigdy wcześniej nie miałam okazji czy odwagi spróbować;
- ograniczam słodycze do minimum, ale raz na jakiś czas nie odmawiam sobie zjedzenia kostki czekolady, ciastka czy lodów z kolegą z pracy - ot, taki nasz rytuał raz na dłuuugi długi czas :)
- ograniczam kawę - w ciągu tych 100 dni wypiłam "tylko" ok. 30 kubków. Kawa Inka idealnie mi ją zastępuje;
- w dalszym ciągu pozwalam sobie na jedzenie w restauracjach, wybieram jednak te miejsca i te dania, które budzą największe zaufanie w kwestii ich składu;
- piję zdecydowanie więcej wody;
- alkohol to teraz też sporadyczna kwestia (choć absolutnie nigdy nie miałam z tym problemu, hehehe!) - czasem lampka wina do kolacji, czasem piwko lub cocktail kiedy wychodzę gdzieś ze znajomymi, ale nie mam też problemu z wypiciem w pubie zielonej herbaty jeśli  nie mam ochoty na napoje procentowe;

W kwestii treningów:

- przede wszystkim - nareszcie się ruszyłam!
- dwa razy w tygodniu chodzę na siłownię, biję kolejne rekordy na bieżni i wzmacniam mięśnie;
- w pozostałe dni ćwiczę w domu wypróbowując różne treningi dostępne w internecie, dostosowuję intensywność ćwiczeń do aktualnej formy i nastroju, żeby sprawiały mi jak najwięcej radości - callanetics, pilates, skalpele, HIIT, programy Jillian Michaels itp.;
- codzienne treningi na tyle weszły mi w krew, że w dzień odpoczynku nie mogę usiedzieć na własnym tyłku :)
- z powodu zbyt słabych ramion po 3 tygodniach porzuciłam wyzwanie "100 pompek", zamiast tego od ponad dwóch tygodni codziennie rano realizuję wyzwanie "30 day ab & squat", efektami pochwalę się wkrótce;

Co mam sobie do zarzucenia? Hmm... całkiem niewiele! Może wypady do bufetu, gdzie można wrzucić sobie na talerz ile się chce i rzeczywiście czasem wrzucam sobie za dużo (zwłaszcza jak mam chcicę na mięso, którego w domu nie robię) :P No i kiedy ludzie z pracy przynoszą coś dobrego do jedzenia to też czasem trochę skubnę. Kilka kubków gorącej czekolady? Czekoladki nadziewane, których ilość policzyć można na palcach jednej... no dobra, dwóch rąk? :) Eee tam, to całe nic w porównaniu z tym ile wcześniej potrafiłam zjeść, a słodkiego nigdy nie miałam dość. Także jest dobrze - jestem z siebie dumna :)

W ciągu tych 100 dni zgubiłam dokładnie 4 kg. Może nie jest to jakiś szalony wynik, jednak najważniejsze jest dla mnie moje samopoczucie i subiektywna ocena efektów - mniej tłuszczyku, więcej tkanki mięśniowej, jędrne i zbite ciało, lepsza kondycja, gładka i lepiej ukrwiona skóra, więcej energii i chęci do działania. Dzięki zdrowszemu odżywianiu i zwiększeniu aktywności fizycznej moje ciało wysmukliło się, znikł cellulit, fałdka pod brodą, trzęsące się boczki, czuję się młodsza i silniejsza. Nie miewam już zadyszek po szybszym marszu i minęły bóle skontuzjowanych kiedyś stawów :)
A najważniejsze, że osiągnęłam to bez większych wyrzeczeń, bo jadłam smacznie i wcale nie mało! :)
Wcześniej szukałam motywacji w internecie, na blogach, na filmach, teraz jestem inspiracją sama dla siebie, teraz naprawdę wierzę, że wszystko jest do osiągnięcia - trzeba tylko chcieć! :) Jupi!


Plan na kolejne 100 dni:
W ostatnim czasie zauważyłam w moim ciele i w głowie tyle plusów, że wypracowane zdrowe nawyki zamierzam kontynuować tak długo, jak tylko się da!
Miło by było dobrnąć do mojego wymarzonego celu 57 kg, jednak priorytetem jest dobra forma i wzorowe samopoczucie :)
Pozdrawiam serdecznie i uciekam na fit zakupy - dziś w planie zupa - krem pomidorowa z soczewicą :)

1 komentarz:

  1. Brawo! Pięknie! Piszesz o tym co najważniejsze - CHCIEĆ TO MÓC! Systematyczność i zmiana stylu życia równa się zamierzony sukces :) Myślę, że będziesz inspiracją nie tylko dla samej siebie, ale i dla innych :)))

    OdpowiedzUsuń