sobota, 9 sierpnia 2014

taaaki luźny tydzień

Co za tydzień - szalony i pełen wrażeń - miłe spotkania, wypady tu i ówdzie, zakupy, kawkowanie i ploteczki :) Trochę zaniedbałam treningi i pozwoliłam sobie na więcej w kwestii posiłków, ale nie mam zamiaru pluć sobie w brodę, a co!

W poniedziałek zaliczyłam moje pierwsze załamanie w związku z Insanity - szósty tydzień wyzwania zaczęłam treningiem Max Interval Circuit i pierwszy raz nie miałam siły dobrnąć do końca - po 35 minutach przeskoczyłam na stretching i dałam sobie spokój. Czyżby zmęczenie?
We wtorek były lody i traditional Irish Stew (jagnięce udo, sos z marchewki i czegoś tam, ziemniory i soda bread, yay!) i hasanie poza domem do czwartej rano, więc trening nie doszedł do skutku.
W środę byłam na treningu inspirowanym Insanity w jednym z dublińskich klubów fitness, było mega!!! Wśród ludzi wszystko nabiera zupełnie nowego wymiaru - chcę więcej! Do domu wróciłam lepiąca od potu i rozemocjonowana jak dziecko :)
W czwartek nie było hasania, wzorowo zaliczyłam trening Max Recovery :) I zdarłam sobie łokcie na plankach, auuu!
A wczoraj w pracy pochłonęłam kubełek lodów z kolegą a potem nuggetsy i fryty przy piwku, więc cheat meal day na maxa, bez treningu :/

Ale ale! Wystarczy tego "dobrego", już teraz wracam na właściwą ścieżkę - dziś owsianka z tartym jabłkiem i cynamonem na śniadanie i zdrowe jedzonko do pracy, a w lodówce czeka brokułowa zupa krem na kolację. Wieczorem nadrobię też opuszczony wczoraj trening :) Jupi!


Pozdrawiam ciepłooo - Maciejkowa :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz