poniedziałek, 16 czerwca 2014

przeżyjmy to jeszcze raz - powakacyjny bilans :)

Bo żeby nie było, że tylko się na tej Sycylii prażyłam w słońcu i leniuchowałam, co to to nie! Mam na to niezbity dowód:


Po sześciu dniach wycieczki objazdowej zatrzymaliśmy się na cztery noce w pięknej willi z basenem i mini siłownią - to był mój raj! A więc nie było mowy o próżnowaniu, skoro wreszcie miałam na wyciągnięcie ręki to, czego nie mam do dyspozycji w domu - poranne cardio na rowerku, wieczorne treningi siłowe z ciężarami, a w ciągu dnia pływanie i hasanie po plaży (na ostatnim zdjęciu moja niewydarzona "gwiazda").
Przy takiej ilości ruchu nie narobiły mi złego ani pizza, ani makaron, ani buły z oliwą, ani też lody, bo przecież być we Włoszech i tego nie spróbować to grzech niewybaczalny! Z wakacji wróciłam z dokładnie tą samą wagą co przed wyjazdem, mimo że popuściłam sobie troszkę pasa i nie ograniczałam się kulinarnie. Jupi!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz