sobota, 22 marca 2014

a na siłowni...

Im wyraźniej widzę efekty moich poczynań, tym większą mam ochotę na jeszcze! Już nie mogę się doczekać 2 kwietnia, kiedy znów stanę na wagę, bo zmiany zachodzą wręcz z dnia na dzień! Ot, np. że schudły mi ręce "w łokciach" i szczęka "wciągnęła" mi podbródek :D Śmieszne, ale za to jak budujące!
Po wczorajszym dniu odpoczynku dziś znów idę na siłownię. A ponieważ spacer tam zajmuje mi jakieś 20 minut, po drodze popijam często świeże koktajle owocowe (w ofercie miejsc które regularnie odwiedzam są też napoje proteinowe oraz świeże soki warzywne i owocowe, pycha!). Dla mnie to rewelacyjne paliwko przed treningiem i oczywiście rozkosz dla podniebienia :)


W kwestii siłowni - kiedyś (kiedy jeszcze nie śniło mi się pójść tam choćby raz, z ciekawości) zastanawiałam się co też można robić w takim miejscu kilka razy w tygodniu?! Zwłaszcza będąc kobietą! Wymyśliłam sobie więc system - pierwsze 10 minut spędzam na bieżni (na więcej nie pozwala mi jednak moje skontuzjowane trzy lata temu lewe kolano oraz prawa kostka), potem 20-30 minut na rowerku (intensywne pedałowanie, ale na lekkim programie, żeby nie nadwyrężać wspomnianych wcześniej stawów). Maksymalnie rozgrzana przenoszę się do miejsca gdzie można rozłożyć matę, jest masa przeróżnych przyrządów (hantle, kettle, piłki, skakanki) i gdzie całą ścianę stanowią lustra. Przez kolejne pół godziny wykonuję ćwiczenia z ulubionych programów treningowych i kontroluję w lustrze czy wykonuję je prawidłowo (nie chcę ćwiczyć nieefektywnie albo narazić się np. na przeciążenie kręgosłupa, a w domu nie mam niestety dużego lustra). Gdy towarzyszą mi chłopaki z pracy, pod ich fachowym okiem robię trochę ćwiczeń siłowych, ale kiedy jestem sama wolę się za to nie zabierać - nie mam wiedzy na ten temat, więc lepiej sobie nie szkodzić. Zazwyczaj moja wizyta na siłowni trwa godzinę, czasem trochę więcej. Potem tylko prysznic i do domu, do ciepłego łóżka na film i zieloną herbatę :)
Lubię wyskoczyć na siłownię te dwa razy w tygodniu, odpocząć psychicznie od codzienności, zrzucić z siebie emocje i naładować akumulatory maksymalnie je rozładowując :) Poza tym, wśród ludzi zmotywowanych podobnie jak ja, czuję się swobodnie, ich obecność dodaje mi jakieś takiej... otuchy? Ponadto, podglądam ich czasem w poszukiwaniu inspiracji do ćwiczeń :)
A jak jest u Was? Macie jakiś własny system poruszania się po siłowni, a może korzystacie z pomocy trenera personalnego?
Pozdrawiam ciepło w te bure, zimne i deszczowe popołudnie (przynajmniej u mnie) :)

2 komentarze:

  1. Ja aktualnie na siłownię nie chodzę (ale mam zamiar wrócić), ale zawsze miałam swój system. Około 40-50 minut na rowerze (uwielbiam jeździć, więc to dla mnie był punkt obowiązkowy treningu), później zwykle trx, który uwielbiam i wszelkie ćwiczenia z kettlebellami czy ciężarkami. ;) Zawsze konsultowałam też swój plan z trenerem, by ewentualnie wyeliminować błędy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja chyba też powinnam skorzystać z fachowej pomocy, bo przestudiowanie miliona forów i blogów tylko namieszało mi w głowie :P

      Usuń