poniedziałek, 3 marca 2014

Kilka rad na początek

Ponieważ siedzę w tym temacie dopiero od niedawna, mogę nie być wystarczająco przekonująca. Mimo wszystko jednak spróbuję :)

Kiedyś byłam przekonana, że najłatwiej jest walczyć z tłuszczykiem w pojedynkę, kiedy mieszka się samemu i samemu organizuje sobie czas jedzenia, ćwiczeń, samemu robi się zakupy spożywcze i nie denerwują nas czyjeś placki ziemniaczane czy chipsy. Może i tak, jednak mieszkanie z kimś uczy nas odporności na tego typu bodźce. Ważne, żeby ten ktoś wspierał nas w naszym postanowieniu i był dla nas oparciem w chwilach zwątpienia. Ja mam to szczęście, że mój partner bardzo mi pomaga, po prostu mi NIE PRZESZKADZAJĄC :) A ponieważ jest wielkim fanem wszelkich owoców i orzechów, w naszej kuchni zawsze można znaleźć coś zdrowego do pochrupania między posiłkami :) Dodatkowo motywują mnie też chłopaki z pracy, z którymi chodzę na siłownię i w przerwach jem zdrowe przekąski :)

Jestem bardzo niecierpliwa i kiedy podejmuję jakiś wysiłek, liczę na szybki efekt. Niestety, w tej grze nikt nie przyznaje punktów za nie zjedzenie pączka i w przypadku zrzucania wagi i wysmuklania ciała na widoczny rezultat trzeba systematycznie i długo pracować. Najważniejsze, to się nie poddawać i wciąż mieć na uwadze nasz cel! Dieta to nie wyrzeczenie, to droga do zdrowego ciała i pięknej sylwetki :) Jestem z siebie dumna, bo nigdy nie byłam konsekwentna w swoich działaniach, miałam "słomiany zapał" do długoterminowych przedsięwzięć, którymi szybko się nudziłam i szybko wracałam do poprzednich przyzwyczajeń. Teraz jest inaczej - mimo że wizualnie jeszcze niewiele widać, bardzo dużo zmieniło się w mojej głowie!

Pierwszego dnia mojego "nowego życia" założyłam sobie dziennik diety, mały notes który zawsze noszę przy sobie i w którym zapisuję pory jedzenia, opisy tego, co jem i czas aktywności fizycznej. Uważam, że to REWELACYJNA SPRAWA! Tak na zdrowy chłopski rozum - przecież nie mogę tam napisać, że "zjadłam dziś schabowego z ziemniakami, dwa pączki, popiłam to piwem i poszłam spać", więc po prostu tak nie robię :) Czasami w mojej diecie dopada mnie rutyna, kartkuję sobie wtedy mój dziennik i zawsze wpada mi w oko coś co jadłam jakiś czas temu i co mogę przygotować sobie dziś :)

Dziś, patrząc na siebie i na to, jak trudno jest odwrócić coś, co samemu się sobie zgotowało, sama nie wierzę jak mogłam do tego dopuścić (moim lenistwem i łakomstwem) - przecież unikanie niewłaściwych pokarmów i zastępowanie ich zdrowymi, pełnowartościowymi produktami jest takie proste! A aktywność fizyczna to wręcz sama przyjemność (jeżeli tylko nie jest traktowana jako codzienna katorga do odbębnienia w ramach pokuty za nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu)!

Poniżej obiecane foty:


A teraz czas na kolejny Skalpel :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz